Postanowilam, ze faunie nalezy sie osobny wpis.
Pierwszego dnia zaraz po wyjsciu z lotniska triumfalnym pochodem przez ulice powitaly nas swiete krowy, by pozniej towarzyszyc nam na codzien.
Chude, grube, najczesciej brudne i jakies takie chore... Mimo wszytsko swiete i czcia otaczane - zwlaszcza na ulicach, gdzie swieta potrafi zatrzymac ruch, przechodzac z gracja srodkiem drogi a kierowcy ze stoickim spokojem wyczekuja az dane im bedzie kontynuowac swoj rajd po szosie. Pozwole sobie na mala dygresje - cytat z listu mego konkubenta do rodzicow, bo sama nie potrafilabym tak zgrabnie ujac w slowa tego, co sie tu dzieje:
Zapacam sie wlasnie w kafejce internetowej u jakiegos Ciapucha. Jest strasznie goraco, pot sie leje strumieniami z czlowieka. Pozyczylismy sobie skuter i schladzamy sie powietrzem w trakcie jazdy. A. mowi, ze jezdze juz prawie jak Hindus (z wlaczonym non stop klaksonem). Jazda tutaj to specyficzna mieszkanka arabskiego "kodeksu drogowego" z prawem silniejszego. Mniejszy ustepuje wiekszemu, wolniejszy musi przepuscic szybszego. Dodatkowo komunikacja klaksonem na takim poziomie abstrakcji, jakiego nie przewidzieli chyba nawet jego tworcy. Jeszcze dodam, ze jezdzi sie lewa strona drogi.
Wracajac do zwierzynca - az dziw bierze, ze zadna krowa nie spi z nami w pokoju. Mamy natomiast gekony. Podczas niedawnego pobytu w toalecie mialam okazje zaobserwowac udany atak gekona na cme.
Szkoda tylko, ze z komarami tak sprawnie sobie nie radza. Komarzyce w nocy nie daja nam zyc. Pierwsza noc byla szczegolnie okropna: pot sie leje, komary atakuja, zle zalozona nad lozkiem moskitiera nie dziala. W nocy kilka pobudek. Bilans ukaszen: na samej prawej stopie doliczylam sie siedmiu. Inne napotkane zwierzaki to wyskakujace z recznika zaby, kruki (ktore, gdy na chwile spuscilismy z oka arbuza, zaatakowaly go i pozarly znaczna czesc), tabuny krabow na plazy (na szczescie boja sie mnie, bo gdyby nie to, to balabym sie ich), oraz martwy delfin zlapany chyba przypadkiem w sieci rybackie :(.
A woda ciepla niczym zupa. Zar sie leje z nieba, oslaniamy sie przed sloncem a mimo to podczas jazdy skuterem spalilam sobie przedramiona. Pijemy koksy (cena 1zl) i probujemy jakos przyzwyczaic sie do temperatur.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment