Friday, April 22, 2011

gdzie pieprz rosnie

W wiosce Kumily poznalismy pare sympatycznych Polakow, z ktorymi postanowilismy spedzic czas wierzac, ze dzieki temu uda nam sie mezniej przeciwstawic naciagactwu i wynegocjowac lepsze ceny na zwiedzanie pobliskich atrakcji, ktorych bylo bez liku.

Wspolnie wybralismy sie na calodniowa wycieczke jeepem. Pierwszy przystanek - spice garden - miejsce, gdzie bialy czlowiek moze w jednym miejscu zobaczyc, jak rosnie pieprz, cynamon, wanilia, ananas, banany, kawa, chilly, imbir, kurkuma, cytryny, baklazany oraz rozne dziwaczne owoce nieprzetlumaczalne na polski. Najbardziej zdziwil mnie pieprz, ktory rosnie na drzewie! oraz ananas, ktory nie rosnie na palmie jak to sobie wczesniej wyobrazalam :) lecz wyrasta z ziemi.






Nastepna atrakcja byla fabryka herbaty - nie mozna bylo co prawda robic zdjec, ale strzalem z biodra wykonalismy kilka zakazanych ujec.





Potem na wlasna reke ruszylismy w kierunku krzewow herbacianych przypatrywac sie miejscowym kobieta podczas zbierania herbaty. Najlepsze liscie (z samego czubka) zbiera sie recznie - ale tylko 50kg / osobe dziennie. Przy pomocy specjalnych nozyc liczba ta ulega potrojeniu. Mile panie pozwolily nam sprobowac ciecia nozycami - nie jest to takie proste, jak z boku wyglada - w moim tempie zebralabym co najwyzej 1 kg - przy dobrych wiatrach.



Niespodziewanie zaczelo padac. Coz za ulga w tym skwarze! Ale burza pokrzyzowala nam plany. Postanawiamy, za namowa naszego muzulmanskiego przewodnika Abasa, oddac swe ciala w rece ajurwedycznych masazystow. W zaciszu przydroznej chatki odbyl sie masaz goracymi olejami, przy blasku swiec (burza wylaczyla prad). Dla mniecaly proceder byl niezwykle przyjemny i relaksujacy: masaz glowy, szyi, twarzy, calego ciala a na koniec kapiel w komorze z goraca para. M. jednak nie dal sie przekonac stwardnialym dloniom wasatego dziada - masazysty, ktorego mu przydzielono. Jest tu jasna zasada: panie masuja panie, a panowie panow, kazdorazowo w osobnym pokoju. Widocznie brakowalo drugiego meskiego masazysty, bo sprowadzony nie wiadomo skad dziad dotarl zasdapany i z lekkim opoznieniem. Po masazu M. mial refleksje, ze "chyba go granatem od pluga oderwali". W czasie masowania dziad cherlal, odksztuszal, bekal, sapal, dostawal atakow gruzliczego kaszlu a na koniec przetarl cialo M. czyms, co wygladalo na szmate od podlogi. Prawdziwa przygoda!

No comments:

Post a Comment