Sunday, April 17, 2011

rytualne wyproznienie

Dzisiejszy dzien zaczelismy dosc wczesnie. Z wlasnej woli - co warte podkreslenia - wstalismy o 6 rano! Wsiedlismy na skuter i podjechalismy do pobliskiej wioski rybackiej. Wszystko celem zobaczenia, w jaki sposob rybacy wyprawiaja swoje lodzie w ton nadmorskich fal. Chcielismy porobic romantyczne zdjecia sieci pelnych ryb, strudzonych rybakow i ich spracowanych rak. Ale czar prysl, gdy spacerujac plaza wdepnelismy w pierwsza kupe. M. oznajmil: "ludzka". Odparlam "nie moze byc!". Przeszlismy kolejne kilka metrow po piasku kroczac miedzy uciekajacymi krabami, i natknelismy sie na Hindusa w dosc jednoznacznej przykucnietej pozycji, ktory obmywal w falach swoje nogi, a pozniej i caly odwlok. A na piasku lezala po prostu swieza ludzka kupa. Mocno zniesmaczeni minelismy tego, jakze niekulturalnego i bezczelnego czlowieka. Ku naszemu zdumieniu okazalo sie, ze bylo ich wiecej. Oto przed nami az po horyzont rozciagal sie pas przykucnietych Hindusow, w roznych pozycjach, w zaleznosci od aktualnego etapu wykonywania jednej czynnosci - srania. Doszlismy do jednego slusznego wniosku - godzina 6:30 jest godzina rytualnego oddawania kalu. Innymi slowy - cala wiocha jak jeden maz po prostu, za przeproszeniem, sie obsrala. Wprost do wody, bez zenady i skrepowania. Oto i uroki tropikalnej wody.

Z uwagi na szacunek do czytelnikow nie zalaczam zdjec tego procederu, skupie sie jedynie na romantycznej stronie poranka w rybackiej wiosce.






2 comments:

  1. no gratuluje pieknej utopijnej podrozy raz jeszcze!

    ReplyDelete
  2. haha, poprawilas mi humor w poniedzialkowy poranek :))

    ReplyDelete