Tuesday, May 3, 2011

Osama nie zyje

Pociagi. Sa tanie i duzo wygodniejsze niz autobusy. Ze wzgledu na swa urode tory biegna z reguly plasko w przeciwienstwie do miejscowych wyboistych drog. Zalapalismy sie na bilet Hampi-Margaon w klasie sleeper. Podroz meczaca, dluga i monotonna. Wrazenie uprzyjemnialy zbiorowe okrzyki i wiwaty wraz z oklaskami pasazerow przezywajacych kazdorazowo wjazd pociagu do tunelu. Gdyby mieli petardy - na bank by wystrzelili. Zbiorowa radosc i poruszenie, jakie wywoluja tunele jest niepojeta. Porownywalna do polskiego przezywania polnocy w Sylwestra.


Z Margaon w polecanej w przewodniku restauracji zakosztowalismy miejscowego przysmaku: pieczonego jezora swietej krowy. Brzmi ohydnie, ale w smaku calkiem calkiem. Tu wlasnie, jak grom z jasnego nieba, spadla na nas wiadomosc o smierci Osamy na rozkaz Obamy! Hinduskie media tym mocniej ja przezywaja, bo widza w tym szanse na przedstawienie Pakistanu (z ktorym stosunki sa dosc napiete) na arenie miedzynarodowej jako kraju-raju dla terrorystow.

Wieczorowa pora o zachodzie slonca dotarlismy na Goa - do miejscowosci Pallolem, gdzie znalezlismy schronienie u nawiedzonej chrzescijanki (calujacej wszystkie plastikowe figury, ktorymi przyozdobila swoj dom) w chatce stojacej na palach wprost na plazy. Nie wiem, czy to huk fal, czy odglos wiatraka jak helikopter, czy wrazenia z ataku na Bin Ladena spowodowaly, ze tej nocy nam obojgu snily sie koszmary.


A od rana morza szum, ptakow spiew, zlota plaza... (doszly do nas wiesci, ze we Wroclawiu snieg)




co ci przypomina, co ci przypomina widok znajomy ten? :) :) :) :) :)

No comments:

Post a Comment