Tuesday, May 3, 2011

straznicy Hanumana

Poranne rytualne ablucje mieszkancow oraz slonia - mieszkajacego w jednej ze swiatyn, ktory za jedyne 10 rupii blogoslawi traba po plecach wszystkich gorliwych i placacych wiernych.




Przyzwyczajamy sie do obecnosci krow w codziennym zyciu, jednak krowa wkraczajaca do restauracji, gdy akurat jemy sniadanie wciaz robi na nas wrazenie. I chyba tylko na nas.


Wynajelismy stylowy skuter, by moc szybciej sie przemieszczac i nie byc skazanym na riksiarzy. Za zawrotna sume 12zl/dobe (czyli 2 razy drozej niz w Aurobeach - co za ceny!) zyskalismy wolnosc i niezaleznosc.





Chcac dojechac do wioski polozonej po drugiej stronie rzeki zgubilismy sie i zaplatalismy w inne rejony. Wdarlismy sie z apratem na pole ryzowe, gdzie, korzystajac z systemu nawadniania, plukalismy sobie stopy, dopoki nas wlasciciel nie przegonil (slusznie pewnie zauwazajac, ze podtruwamy mu uprawy). Tak wyglada ryz :)



Wreszcie dotarlismy do wioski po drugiej stronie rzeki, choc nie obylo sie bez niespodzianek: most zerwany, przejazd mozliwy wraz ze skuterem lodka-samorobka ale przez wzglad na biale twarze - cena trzy razy wyzsza niz dla lokalsow.



Najwieksza atrakcja byla tu swiatynia Hanumana - boga-malpy, ktory, obok boga-slonia i boga-cielca, jest jednym z najczesciej holubionych zwierzakow swiatynnych. Dostep do swiatyni wiedzie w gore po 570 stopniach. Gdy juz prawie bylismy na gorze, droge zagrodzily nam malpy, ktore zaczely warczec jak psy i sprawiac wrazenie gotowych do ataku.


Cos nie mam szczescia do tych zwierzat. Najwyrazniej moja postac budzi w malpach agresje. Po tym, jak we wroclawskim zoo zaatakowal mnie szympans, obrzucajac garscia piachu (ponoc i tak niezle, bo potrafi rzucic garscia wlasnego kalu) pan z zoo mnie oswiecil, ze widocznie szympans uznal mnie za potencjalne zagrozenie wlasnego przywodztwa w stadzie, wiec pokazuje, kto tu jest krolem terenu. Niezbyt to dla mnie nobilitujace, ale co zrobic :)
A teraz te warczace bydlaki...


Optowalam "w tyl zwrot" ale M. stwierdzil, ze pokona je sila charakteru, posilkujac sie dodatkowo kamieniami-straszakami. Pomoglo, aczkolwiek ze strachu przed atakiem oblal mnie zimny pot.

Na gore, jako ze miejsce swiete, musielismy wkroczyc boso. Kamienie byly tak rozgrzane sloncem, ze mozna by usmazyc jajka (kurze - rzecz jasna). Sama swiatynia nie wyrozniala sie niczym szczegolnym: spiewajacy Hindusi wokol posagu Hanumana i mdly zapach podpsutych owocow, ktore wierni skladaja w ofierze. Za to widoki byly warte wspinaczki.




M. wzywajac na prozno imie boga-malpy i ukladajac na jego czesc przesmiewcze piosenki sprowadzil na siebie tzw. klatwe Hanumana. W nocy dostal goraczki i siodmych potow. Od tej pory ma wiekszy respekt dla Krola Malp.

No comments:

Post a Comment