Sunday, March 15, 2009

dzik jest dziki

Zaczynam dziczec. Stronie od towarzystwa. Meczy mnie poznawanie nowych ludzi i rozmowy typu „where are you from, what do you do, in which community do you live”. A co was to piiiiiiiiiiip obchodzi? – cisnie mi sie na jezyk. Owszem – spotyka sie tu ciekawych ludzi ale paczka, ktora mam, w zupelnosci zaspokaja moje towarzyskie potrzeby, wrecz w nadmiarze. A juz do szalu doprowadzaja mnie Hindusi z plazy typu „foto foto, łicz kantry ju from?”. Dzisiaj do tego wszystkiego dolaczyla zgryzota, ze idac do morza jakies ciapackie rece i nogi niby przypadkiem sie we mnie pod woda zaplatywaly. A poszli na drzewo! Od tej pory kapieli zazywam z obstawa.


Skoro juz poruszylam temat ciapato-wodny, to musze tu przelac na ekran taka zagwostke – jak to jest mozliwe, ze 90% ludzi tutaj nie umie plywac? Maja ocean pod nosem, jest cieplo, rozrywek innych za bardzo nie ma, a oni nie umieja plywac! Kobity rozgrzeszam – bo sa tutaj uciemiezone i nie moga ani ramienia pokazac a co dopiero w stroj kapielowy sie przyodziac.

Tutejsze niewiasty kapia sie, a w zasadzie mocza, w sari – wiec chyba tylko stylem „na weza” moglyby poplynac, ale nauczyc sie go trudno.

Ale przedstawiciele plci brzydkiej? Dlaczego oni nie plywaja? To jest wrecz komiczne. Organizuja sobie tu na plazy taka rozrywke, ze ubrane stada Hindusow w pomaranczowych kapokach wchodza do wody i sie taplaja. A na twarzach, zamiast poczucia zenady, maluje sie bloga satysfakcja i duma, jakby nosili mundur strazaka.





Wracajac do mojego dziczenia. Wczoraj wyciagnal mnie Arne (kolega z Youth Centre – co myslalam, ze ma 18, a ma 23) na kolacje. Pojechalismy jego moturem do Pondicherry. Normalnie Paryz – Dakar, bo jechal inną drogą na skroty – przez wyboje, dziury i kaluze. Jedlismy na dachu jakiejs ekskluziw knajpy z Hindusami pod krawatami. Jedzenie tak pikantne, ze nawet mnie (znanej i lubianej smakoszce ostrych potraw) wykrecalo podniebienie.

Wszystko cacy-cacy, tyle ze pozniej chcialam sie go po prostu pozbyc, pojsc na plaze gwiazdy ogladac, ale nie! Musialam w koncu powiedziec prosto z mostu KAMOON – chce byc sama.


Dlatego towarzysko najbardziej odpowiada mi Velu – tutejszy rescue-bohater-sloneczny patrol, ktory zasypuje mnie roznymi ciekawostkami ze swojej pracy (w ostatnim tygodniu – 2 samobojstwa i jedno utoniecie po pijaku). I przynajmniej zawsze ma cos do zrobienia, nie przeszkadza mu, ze jestem dzika i chodze wlasnymi sciezkami i nie probuje „niby przypadkiem” mnie ujarzmic. I to sie ceni.

Bylismy dzisiaj w Pondi na motuuuuurze. Chcialam pogadac, w przebraniu Anusi500, z pewnym handlarzem ;). Musze jakis maly biznesik zrobic, bo pusto, oj pusto w sakiewce. Ale stragan zamkl byl sie, wiec pojdziem tam jutro.


Potem zawiozl mnie na inna plaze (pustki, zero bialych na horyzoncie). Tam wlasnie weszlam z aparatem do wody i nawiazalam nowe znajomosci z lokersami. Poznajcie moja super-mega-turbo-endoskopowa kolezanke w kilku (nastu?) odslonach oraz jej ziomali ;)




















Velu motorem, a ja plaza szpacirengejen na Aurobeach. W miedzyczasie moja nowa kolezanka zabrala mnie do swojej wioski.

















Potem juz na wlasnej plazy jak w domu: znajomy goracy piach, znajome twarze. Moje zdziczenie siegnelo zenitu, gdy specjalnie odczekalam, az moi lezakowi dwaj towarzysze zjedza i dopiero potem sama sobie poszlam do plazowej jadlodajni. Czy to nie jest niepokojace?

Zjadlam sobie humus z salatka (swoje zoladkowe dolegliwosci wyleczylam – czesciowo pewnie dzieki tajemnym japonskim pigulkom, ktorymi obdarzyl mnie Pablo) i polezalam sobie w hamaku. Na 17:30 mialam lekcje jogi. Pod tym wlasnie pieknym drzewem, gdzie seans mial miejsce, zostawilam swoje okulary sloneczne, by juz ich nigdy nie odnalezc ;(.



Pi-eS: Juz wiem dlaczego nikt tu nie uzywa papieru toaletowego! Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi wiadomo o co. Podczas moich ostatnich zoladkowych przebojow wyczerpalam caly swoj zapas. Wzielam w sklepie 3 kolejne rolki, daje banknot 20 rupii a kolo mi mowi 120! Yyyyyy? Wzielam wiec jedna i bede oszczedzac, bo na pewno nie znize sie do poziomu pryskania ;)


No comments:

Post a Comment