Monday, March 2, 2009

zguba ;/

Auroville - mail grupowy numeros dwa. Prosze o info, jesli ktos po prostu nie lubi spamow lub nie chce tego czytac :) Zdaje sobie sprawe, ze daleko mi do Mickiewicza...

No to pierwszy dzien w pracy. Poki co jakis taki mocno lejzzzzi. Nie wiedzialam, ze tu az tyle ludzi bedzie. Na razie totalnie nie wiem ozohozi i co ja tu robic bede. MIeszkam nad biurem, w takim fajnym domku - ziemiance - tak jakby na dachu ale mam sufit nad soba - profesjonalnie nazwalabym to adaptacja tarasu na potrzeby mieszkaniowe :P. Moja wspollokatorka - Julia - jest Brazylijka (architekt) i jezdzi sobie juz po swiecie od 2 lat - a to Barcelona, a to cos tam cos tam - a od prawie roku podrozuje po Indiach. Z tego co opowiadala o dalekiej himalajskiej polnocy Indii, to az mi sie oczodoly zaswiecily. Norrrrmalnie bomba! Mowi, ze "the best place in the world" - a ze widziala duzo, to jestem nawet sklonna jej uwierzyc. Niedlugo pokaze mi zdjecia wiec zobaczymy.

Wczoraj mialam sie zamiar wybrac skuterrrami na diner. Wraz z poznana wczoraj Ditte i wspollokatorka Julia. Wraz z jakims ciapakiem wyruszylismy skuterami (ok. 19 - ale tu totalna ciemnosc). No i jedziemy, jedziemy a tu nagle (ja jadaca jako ostatnia) wysiadl mi skuterro zupelnie. Po prostu stanal. Zeby dodac dramatyzmu opowiem, jak to tu wyglada. Wiec cale to Auroville to jest jak dzungla. Te hipisy wszystkie zwariowane, co sie tu pojawily wraz z DIMADA w latach 60-tych postanowily zasadzic mnostwo roslinnosci wszedzie. Efekt jest piorunujacy - wszystko zielone, gleba czerwona. Miedzy drzewami sa sciezki - takie ze tylko skuterry, rowerrry i ewentualnie riksze sobie radza. I te drogi (ktorych zupelnie nie ogarniam, gdzie prowadza) nie maja za bardzo oznakowan no i ciagna sie glownie przez te dzungle - od czasu do czasu pojawia sie jakis domek/osrodek itp. Gdy skuter sie zatrzymal zostalam sama w ciemnosciach. Balam sie nawet zlezc z niego, bo tu wszyscy kaza swiecic latarkami pod nogi, zeby nie nadepnac na jakis tam rodzaj weza, ktory ponoc nie ucieka przed ludzmi, a jest zly i niedobry. Wiec siedze tak sobie, nie do konca wiedzac co teraz i oczami wyobrazni widze buszmenow gwalcicieli i oprawcow czyhajacych na mnie za krzakami wierzac ciagle, ze oni sie zorientuja i wroca tu po mnie. Niestety... Bialy czlowieku - radz sobie sam!

A tu nagle z ciemnosci (niczym rycerz na bialym koniu) pojawil sie czlowiek, ktory wynajal mi skuter. Jakiez bylo moje zdumienie. No i on mi oswiadcza (zbadawszy mojego rumaka), ze NO PETROL. Ja mu na to: "halo halo, jak to jak to? Przeciez tankowalam." Wiec cos tam pogmeral no i odpalilam. Nie doczekawszy sie moich ziomkow, ktorzy nie zauwazyli, ze mnie zgubili, zdecydowalam sie wrocic do domku. Moja orientacja nie okazala sie az tak zla jak o niej mniemam. Trafilam do domu. Tam zjadlam nadgryzionego zebem czasu kabanosa z Polski (w bialawym kubraczku z plesni) oraz bulke, kora kitralam na taka wlasnie czarna godzine. Rozpakowalam sie i zaczelam urzadzac w nowym miejscu. Mam lozko i taka jakby szafe - sejf - w ktorej bede trzymac swoje klejnoty wszelakie. Wieczorem przybyla w koncu Julia, pogadalysmy troche i udalysmy sie na wieczorny spoczynek. Straty sa nastepujace: kolezanka Ditte ma moj aparat wraz z obiektywem, zdjeciami i kartami pamieci. Nie mam do niej telefonu, ona ma moj polski ale hmmmm... No nie wiem, co o tym myslec. Mam nadzieje, ze jakos tu sie pojawi dnia pewnego i mi odda...

Zawsze musza byc jakies straty. Jak nie w ludziach, to w sprzecie.

A teraz musze napisac jakie sa moje EXPECTATIONS dotyczace pracy tutaj. A jakie sa? Zadne! Co mam im powiedziec? Ze ucieklam sobie z Wroclawia i chce sie gdzies na jakis czas przechowac? No nic - cos musze wymyslic. Wplacze w to bambusa (btw. wlasnie moje okienko wychodzi na super wielka kepe bambusowa). Wiem, ze to glupie, co powiem - ale naprawde jest to dla mnie niesamowite zobaczyc te bambusy na zywo i te domy i ze to dziala i ze naprawde istnieje! (to a propos komentarza koreferenta, ze moj projekt to bajka).

Do nastepnego razu. Modlcie sie do Boga lub moze lepiej do DIMADA, aby kolezanka z Danii oddala aparata ;/

2 comments:

  1. ty i skuter :) od poczatku wiedzialem ze to masakra murowana...

    ReplyDelete
  2. no ba! Jeszcze sie przekonasz, jak zajade Ci droge we Wroclawiu na jakims dwukolowym rumaku. Phi! Bedzie mnie tu publicznie oczernial! OŁ NOŁ!

    ReplyDelete